trochę o sobie
Komentarze: 1
Miałam miłe i spokojne życie. Mam fajnego męża i jeszcze fajniejszego syna. Moj mąż jest bardzo dobrym, ciepłym, inteligentnym człowiekiem, zawsze mogę na niego liczyć, dużo rozmawiamy, jest moim przyjacielem a to bardzo dużo. Jest mądry, wykształcony, ma dobrą pracę i kocha nas. Mówi, że jestem piękną, inteligentną kobietą, że jest taki dumny że mnie ma. Mamy duże poczucie humoru, zbliżone poglądy, dużo z sobą rozmawiamy, o wszystkim, o pracy, codziennych radościach i smuteczkach, o życiu. I świetnie się rozumiemy. Syn jest poważnym, dorastającym chłopcem, jego pasje to oczywiście komputer - ciągle tam coś tworzy ( na szczęście nie lubi grać w te głupie gry) i muzyka. Chce skończyć dobrą szkołę, studia potem chce być informatykiem i cieszy się z wejścia do Unii bo wierzy, że to pomoże mu osiągnąć w życiu to o czym marzy. Ja do Unii podchodzę trochę mniej entuzjastycznie, ale jako wykształcona, świadoma obywatelka głosowałam za. Zobaczymy. W każdym razie kocham tego mojego syna nad życie. Więć powinnam być szczęśliwa, nawet bardzo. A nie jestem. Nie ptrafię się pozbierać, zapomnieć i zacząć żyć jak dawniej. Chociaż tak bardzo chcę. A wszystko dlatego, że moją osobistą tragedią jest to że ja nie kocham mojego męża, chociaż tak bardzo na to zasługuje. Kocham człowieka który tak nagle pojawił się w moim życiu, sprawił że byłam w raju, uczynił mnie najszczęśliwszą kobietą pod słońcem i odszedł, nagle, jak sen. A ja zostałam w pustym świecie, pustym bez niego, już nie jestem szczęśliwa, nic mnie nie cieszy, nie motywuje do życia. Ja tylko zwyczajnie tęsknię, do bólu aż prawie fizycznego. Nie potrafię zapomnieć i pogodzić się z tym że mam dalej żyć bez tej miłości i bez tej radości z każdego dnia, z każdej chwili którą on mi dawał. Najgorsze jest to że mam świadomość co mnie w życiu ominęło. MIŁOŚĆ. Tylko tyle czy aż tyle. To takie smutne, tak strasznie smutne.
Dodaj komentarz